Zanim poślubiłam Freda nie wiedziałam o tym, że można we dwoje milczeć i być szczęśliwym. Dla mnie spędzenie w samotności dziesięciu minut oznaczało, że nikt mnie nie lubi i nie pragnie mojego towarzystwa. Uczyłam się kiedyś, jak nadawać audycje radiowe, i wiem, że pięć sekund ciszy w eterze oznaczałoby koniec kariery. Mój pogląd na życie był taki sam. Ktoś musiał mówić przez cały czas, a cisza równałaby się nudzie. Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy – po tym jak w czasie naszego miodowego miesiąca mówiłam bez przerwy – Fred oznajmił: „Życie przynosi mi najwięcej radości, gdy jest cicho”. Cieszyć się ciszą? Co za rewolucyjna myśl. Jeśli jesteś towarzyskim sangwinikiem, możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, że perfekcyjni melancholicy naprawdę lubią chwile ciszy w eterze. Lubią patrzeć w przestrzeń, wdychać świeże powietrze i rozmyślać przy świetle księżyca. Jeśli to zrozumiesz, będziesz cieszył się uznaniem wrażliwego perfekcyjnego melancholika. Próbuj trzymać się rozsądnego planu dnia Najważniejszą życiową sprawą dla każdego perfekcyjnego melancholika jest jego rozkład zajęć. Musi wiedzieć, dokąd idzie, kiedy i dlaczego. Dzień bez planu wnosi w życie chaos. Jeśli zaakceptujesz ten fakt, możesz poprawić swoją relację z perfekcyjnym melancholikem, o ile popracujesz nad tym, by ułożyć swoje życie według jakiegoś rozkładu zajęć. Nie próbuj narzucić perfekcyjnemu melancholikowi twojego przypadkowego stylu życia. On ma rację. Wszyscy powinniśmy wiedzieć, dokąd zmierzamy.